Dlaczego on nie chce się zaangażować?

Literatura ma swoje klasyki – Dziady, Pan Tadeusz, Chłopi… A jeżeli relacje damsko-męskie miałyby swoje klasyki, z pewnością byłby to BRAK ZAANGAŻOWANIA. Mniej więcej co druga wiadomość, jaką dostaję od swoich widzów, dotyczy w mniejszym lub większym stopniu braku zaangażowania…

Kliknij tutaj i poznaj rozwiązania miłosnych problemów!

 

Każdemu z nas wydaje się, że NASZ PRZYPADEK braku zaangażowania ze strony partnera lub osoby, którą jesteśmy zainteresowani, jest bardzo unikalny, jedyny w swoim rodzaju… podczas gdy w większości przypadków wszystkie te historie są niemal identyczne i sprowadzają się do naprawdę prostego schematu.

Spróbuję Ci to zilustrować prostą historią. Siedzisz na kanapie, oglądasz serial, kiedy nagle przez okno wpada do Ciebie magiczny sprzedawca samochodowy i daje Ci fajny samochód. Samochodu możesz używać do woli – pod warunkiem, że będziesz o niego dbać, zabierać na przejażdżki i regularnie tankować. Szczęśliwa, że masz taką możliwość, używasz sobie niezobowiązująco tego samochodu.

Po 2 latach wesołego użytkowania, sprzedawca nagle pojawia się znowu i mówi: „hej… fajnie, że użytkujesz sobie ten samochód, i fajnie, że dobrze Ci się nim jeździ, ale co powiesz na to, aby podpisać umowę, że musisz użytkować już TYLKO ten samochód do końca życia i przy okazji zainwestować w niego 100,000 zł?”. Odpowiadasz: „eee, nie, dzięki”. A sprzedawca odpowiada: „ACHA, OKEJ, DOBRA, TAK TYLKO PYTAŁEM”. I dalej pozwala Ci użytkować sobie ten samochód.

Jednak przez to, że tak łatwo przyszło Ci zdobycie tego samochodu, coraz mniej go szanujesz. Coraz mniej też w niego inwestujesz, nie chce Ci się już tak o niego dbać, coraz rzadziej zabierasz go na myjnię i zauważasz coraz więcej mankamentów. Aż pewnego dnia stwierdzasz, że już nie chcesz tego samochodu i że Ci się znudził. Oddajesz sprzedawcy kluczyki… W końcu możesz to zrobić, bo nie miałaś żadnych zobowiązań.

Niedługo później Twoim oczom ukazuje się SUPERSAMOCHÓD, obok którego stoi inny sprzedawca. Mówisz do niego: „wow, ale świetny samochód”. Na co sprzedawca odpowiada: „tak, jest NAPRAWDĘ super, chciałabyś się przejechać w ramach jazdy próbnej?”. Zabierasz więc ten supersamochód na jazdę próbną, prowadzi Ci się go idealnie, ma świetne przyspieszenie, komfortowo się w nim czujesz i masz wrażenie, że to najlepszy samochód na świecie! Mówisz więc do sprzedawcy: „HEJ, FAJNY TEN SAMOCHÓD! Czy mogłabym go użytkować za darmo?”. Na co sprzedawca śmieje się i mówi: „Jak to za darmo? Jeżeli chcesz go używać, musisz w niego ZAINWESTOWAĆ. Dopiero wtedy mogę Ci pozwolić nim jeździć!”.

Jesteś nieco niezadowolona, jednak zgadzasz się zainwestować część swojego kapitału w tak fantastyczny samochód. A skoro już włożyłaś w niego część kapitału, dużo bardziej szanujesz ten samochód, dbasz o niego, ubezpieczasz i garażujesz. Nie chcesz, żeby coś mu się stało. Sprzedawca jednak na tym nie kończy i mówi Ci, że jeżeli w pełni chcesz z niego korzystać, musisz się zobowiązać i podpisać umowę, że będzie to jedyny samochód, którym będziesz jeździć. Zgadzasz się bez wahania, bo nie chcesz stracić tego, co już zainwestowałaś.

Historia z samochodem jest oczywiście metaforą zaangażowania w związku. Kiedy poznajemy nową osobę, często nie komunikujemy jej żadnych standardów ani wymagań – nie chcemy zaczynać od „robienia problemów”, bo jesteśmy zauroczeni i mamy nadzieję, że ta osoba się zaangażuje i będzie z nami w związku. Ale po co właściwie facet miałby być z Tobą w związku, skoro Ty na pierwszym spotkaniu od razu wręczasz mu kluczyki do samochodu z pełnym wyposażeniem i bez jakiegokolwiek wkładu własnego? Po jakimś czasie, kiedy on już sobie tym samochodem „pojeździ”, pewnego pięknego dnia wściekasz się i mówisz: „HEJ, A MOŻE BYŚ SIĘ W KOŃCU ZADEKLAROWAŁ I GO KUPIŁ?”. Jest całkiem prawdopodobne, że w odpowiedzi usłyszysz: „A po co mam go kupować, skoro mogę go użytkować i korzystać ze wszystkich jego funkcji za darmo? To tak, jakby JUŻ BYŁ MÓJ!”.

Jak się pewnie domyślasz, morał z tej historii jest taki, by nowo poznanej osobie oferować tylko jazdę próbną. Dać jej WYOBRAŻENIE O TYM, jak fajna będzie jazdą z Tobą. Dać mu poczuć prędkość, skosztować zapachu wnętrza… Ale nie dawać mu od razu całego auta na własność! Bo prędzej czy później skończy się to tylko tym, że znudzony darmową przejażdżką w końcu odstawi samochód pod salon, a kluczyki zostawi Ci pod wycieraczką.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.