Jak naprawić relację? 4 nawyki, które rujnują związki

Bardzo często, kiedy słyszę narzekania innych ludzi na różne sytuacje w ich związkach, pytam: a co do tej pory zrobiliście, żeby to zmienić? Co zaskakujące, najczęstszą odpowiedzią na to pytanie jest: NIC. Związki jednak same się nie naprawiają – dlatego dziś podpowiadam, jak naprawić relację.

Kliknij tutaj i poznaj rozwiązania miłosnych problemów

 

Nie można robić przez cały czas tego samego i oczekiwać różnych rezultatów. A jednak wiele osób tak właśnie postępuje… Dlatego chcę dziś omówić 4 nawyki, które psują związki – i podpowiedzieć, jak z nimi walczyć, a dzięki temu dokonać prawdziwej transformacji Waszej relacji.

Przestajesz się starać

Wiele osób zachowuje się, jakby wejście w związek było metą, o której przekroczeniu można już przestać się starać. Często proces poznawania drugiej osoby, randkowania z nią i budowania więzi jest dla nas tak obciążający psychicznie, że kiedy już uda nam się wejść w związek, zachowujemy się jak po długim dniu pracy. Wracamy do domu, padamy na kanapę i nie robimy już absolutnie nic. To trochę tak, jakby zasadzić nasionko, opiekować się nim, podlewać, a kiedy w końcu wyrośnie z niej roślinka – przestać ją podlewać. No bo po co to dalej robić? Przecież już wyrosło, najtrudniejsze już za nami, nie? No właśnie nie. Roślinkę dalej trzeba podlewać, bo inaczej zwiędnie, uschnie, UMRZE. A jeśli będziecie ją podlewać, a może nawet nawozić, wyrośnie z niej większa, zdrowsza roślina, a może nawet drzewo, które pewnego dnia da Wam owoce. Na pewno rozumiecie analogię. To, że wygraliście szlema, nie oznacza, że możecie wpaść w samozachwyt i tylko patrzeć na swój puchar, zaniedbując treningi.

Wasz partner nadal wymaga uwagi, Wasza relacja nadal będzie się rozwijać, może być jeszcze fajniej niż na początku, uczucie może się pogłębiać, więź zacieśniać – trzeba tylko nadal wkładać w to trochę pracy i spędzać ze sobą czas w wartościowy sposób.

Razem, ale osobno

Niestety bardzo wiele par błędnie interpretuje spędzanie ze sobą czasu. Często wydaje się nam, że kiedy coś robimy, a nasz partner znajduje się obok, to już automatycznie oznacza, że spędzamy ze sobą czas. A tak nie jest. Możecie być razem, ale jednocześnie osobno. Na przykład, kiedy kładziecie się razem do łóżka, ale każde z Was jest wpatrzone w swój telefon. Albo kiedy niby razem oglądacie film, ale w tym samym czasie siedzicie na Instagramie. Ten rodzaj spędzania razem czasu w żaden sposób nie buduje więzi, bo Wasza uwaga, energia i emocje skierowanie są w stronę telefonu, a nie partnera. Mniej więcej taką samą więź macie z osobami, z którymi czekacie razem w poczekalni na wizytę u lekarza. Siedzicie obok siebie, ale każdy jest zajęty swoimi sprawami.

Dlatego to kluczowe, by podczas wspólnego spędzania czasu kierować energię i uwagę w stronę partnera. Lepsze dla Waszej relacji będzie 15 minut naprawdę wartościowego czasu, niż 2 godziny siedzenia razem, ale osobno. Planujcie swój czas razem, jeżeli oglądacie razem film, oglądajcie go razem, a nie osobno. Wprowadźcie strefy zamknięte dla telefonów – na przykład sypialnię. I wprowadźcie sobie nawyk, aby w te chwile przed zaśnięciem skupić się na sobie nawzajem, a nie na bezmyślnym skakaniu po InstaStories. To samo rano. Czy pierwszą rzeczą, którą robicie, jest sięganie po telefon?

Domyśl się, pajacu

To jeden z gorszych nawyków: oczekiwanie, że partner się domyśli i coś zrobi sam z siebie… i bycie wściekłym, kiedy tego nie robi. Każdy z nas wychowuje się w określonych warunkach, środowisku, kulturze, domu i zasadach. Wynosimy z domu pewien określony klucz, który jest inny dla każdego z nas, tak jak różne są nasze rodziny i warunki, w których się wychowujemy. Pomimo że główne elementy klucza mogą być podobne, to układ ząbków i szczelin jest unikalny. Kiedy dwa klucze się ze sobą spotkają, nie zawsze to, co jest oczywiste dla jednego, będzie równie oczywiste dla drugiego. Jeżeli w naszym kluczu oczywiste jest, że wkładamy szklanki do zlewu, segregujemy pranie, pomagamy rozpakować zakupy po przyjściu do domu, niekoniecznie oznacza to, że dla partnera też jest to takie oczywiste… Przez to, że ta druga osoba tego nie robi, wściekamy się na nią, myślimy, że robi to z premedytacją, i mamy do niej o to pretensje. Ta druga osoba z kolei wścieka się, że mamy do niej pretensje o coś, czego ona nie rozumie, co dla niej nie jest oczywiste. Właśnie dlatego tak ważna jest komunikacja swoich potrzeb i oczekiwań wobec partnera. Jeżeli coś nie jest dla niego oczywiste, zrób tak, żeby było. Po prostu go tego naucz. Duszenie tego w sobie i ciągłe pretensje nigdy nie rozwiążą problemu. Podziel się z partnerem swoim kluczem, wytłumacz mu, dlaczego tak robisz i jaką korzyść to daje. Możecie też robić sobie listy, w których jasno podzielicie obowiązki pomiędzy siebie – wtedy coś, co dla niego nie było oczywiste, czego nie robił automatycznie, stanie się bardziej widoczna, będzie jedną z rzeczy na liście, które trzeba zrobić, i może z czasem wejdzie mu w nawyk.

Kotwiczenie się na negatywach

To częsty problem: ludzie nadmiernie skupiają się na negatywach, nie pamiętając o pozytywnych rzeczach. Znasz zdania typu: „Zawsze ugotujesz coś beznadziejnego” albo „Nigdy nie sprzątasz dokładnie”? Wyobraź sobie, że zabierasz się za czytanie bardzo fajnej książki i podczas czytania oznaczasz sobie wszystkie fragmenty, do których chciałabyś potem wrócić i szybko je przywołać. Które fragmenty zaznaczasz? Te, które były najsłabsze i najnudniejsze? Czy te, które były fajne i wzbudziły w Tobie pozytywne emocje? Obstawiam, że raczej to drugie. Bo kto chciałby wracać przez cały czas do tego, co było słabe, negatywne i o czym najchętniej by zapomniał…? Otóż my. W związkach. Przez cały czas. Uwielbiamy przywoływać najbardziej beznadziejne, najgorsze momenty w kłótniach, konwersacjach czy nawet w momentach, kiedy powinniśmy okazać wsparcie i zrozumienie. Dzieje się tak, ponieważ te negatywne rzeczy łatwiej jest nam przywołać z pamięci niż te pozytywne. Ale kiedy to robimy, kotwiczymy siebie i partnera na negatywnym wspomnieniu albo danej cesze. Jeżeli Twój partner po raz pierwszy gotował makaron i totalnie go schrzanił, rozgotował albo wręcz przeciwnie, podał na wpół surowy, możesz zareagować negatywnie i powiedzieć: jak mogłeś tak zepsuć makaron, przecież to jest najprostsza na świecie rzecz do ugotowania, co Ty w ogóle jadłeś przez ostatnich 20 lat?! Tym samym sprawisz, że następnym razem, kiedy on znowu będzie gotował makaron, będzie to dla niego duża sprawa, z którą kojarzą się nieprzyjemne emocje – będzie miał w głowie zakotwiczoną Twoją reakcję z ostatniego razu. W efekcie może podchodzić do tego mniej entuzjastycznie albo wręcz uznać, że to jest nie dla niego i że nigdy więcej nie zrobi nic w kuchni… a już na pewno nie ugotuje makaronu.

Dlatego tak ważne jest pozytywne wzmacnianie. Zawsze staraj się przywołać te pozytywne emocje. Nawet w sytuacji z pozoru beznadziejnej spróbuj znaleźć pozytywną stronę tego wszystkiego – we wspomnianym przykładzie z makaronem możesz powiedzieć: teraz przynajmniej będziesz wiedział, żeby gotować makaron o dwie minuty dłużej/krócej. A kiedy następnym razem mu się uda, powiedzieć: wow, teraz jest idealny! Negatywne wzmacnianie powoduje, że zwyczajnie facet nie będzie chciał tego dalej robić. Pozytywne wzmacnianie powoduje, że będzie chciał to robić i starać się być w tym coraz lepszy. A po roku albo dwóch, zanim się spostrzeżesz, będziesz miała w domu prawdziwego mistrza gotowania makaronu.

Koniec końców to Wy macie największy wpływ na to, jak będzie wyglądał Wasz związek!

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.